W grudniowej analizie ofert pracy w ministerstwach i KPRM wyłowiłem – dla lepszego zobrazowania pewnego niepokojącego zjawiska w administracji rządowej – przykład oferty Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Ministerstwo to poszukiwało wtedy starszego specjalisty ds. międzynarodowego prawa pracy (w Wydziale Międzynarodowego Prawa Pracy w Departamencie Prawa Pracy). Wymagania stawiane kandydatom były niemałe (m.in. wykształcenie wyższe prawnicze, co najmniej dwa lata doświadczenia zawodowego w sporządzaniu analiz prawnych oraz bardzo dobra znajomość języka angielskiego), ale też przewidziane do realizacji zadania prezentowały się bardzo ciekawie (monitorowanie stanu prawnego i orzecznictwa, obsługa procesu legislacyjnego, branie udziału w procesie decyzyjnym w UE w sprawach związanych z indywidualnym prawem pracy oraz w postępowaniach przed TSUE itd.).
Wynagrodzenie zasadnicze, jakie MRPiPS proponowało wtedy wynosiło ok. 5.695,17 zł brutto, a więc coś ok. 4.300 zł „na rękę” (a licząc z tzw. trzynastką – ok. 4.600 zł netto).
Głupio mi cytować samego siebie, ale trudno, tym razem muszę. Omawianie tej oferty skończyłem słowami: „Jednym słowem: powodzenia!”.
Okazało się, że jest trochę prawdy w powiedzeniu, że trudno być prorokiem we własnym kraju. Wczoraj ponownie zaglądnąłem na portal nabory.kprm.gov.pl i dostrzegłem nowe ogłoszenie MRPiPS, które poszukuje… starszego specjalisty ds. międzynarodowego prawa pracy (link). Wymagania – te same. Zadania do realizacji – te same. Ale wynagrodzenie – wyższe! Niewiele (o niespełna 6%), ale wyższe. Tym razem wynosi „około 6023,74 zł brutto”, a więc ok. 4.500 zł „na rękę” (a z obligatoryjną trzynastką – ok. 4.900 zł netto).
Okazało się, że pierwszy nabór zakończył się klapą (link).

Stało się więc to, co chyba stać się musiało. Przy tak konkurencyjnym rynku pracy, przy średnim wynagrodzeniu w Warszawie na poziomie 9.057,69 zł (GUS), oferta pracy MRPiPS była niemal skazana na porażkę. Oczywiście, zawsze może trafić się rodzynek, który tak wysoko ceni sobie możliwość pracy na rzecz dobra wspólnego, pracy dla kraju na odcinku prawa pracy, że kwestia wynagrodzenia zejdzie na dalszy plan. Może być też tak, że ktoś ma bogatego współmałżonka lub rodziców albo odziedziczone po kimś mieszkanie, które uwalnia go od tych prozaicznych pytań: „Jak ja się utrzymam?” albo „Za co spłacę kolejną ratę kredytu?”. Może tak być, ale niestety takich osób w Polsce jest stosunkowo niewiele.
Sytuacji takich jak ta opisana powyżej jest w polskiej służbie cywilnej coraz więcej. W 2022 roku już ponad połowa naborów zakończyła się niepowodzeniem.

Problemem jest też to, że na przestrzeni ostatnich 10 lat liczba kandydatów na jedno miejsce w administracji rządowej konsekwentnie spada, niezależnie od tego, o jakiej kategorii urzędów mówimy.

Przypominam artykuł 153 Konstytucji RP:
W celu zapewnienia zawodowego, rzetelnego, bezstronnego i politycznie neutralnego wykonywania zadań państwa, w urzędach administracji rządowej działa korpus służby cywilnej.
My, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej – mamy pełne prawo uznawać temat jakości działania i warunków pracy w korpusie służby cywilnej za mało ważny. Nie dziw się tylko potem, Narodzie kochany, że zadania państwa są realizowane na takim, a nie innym poziomie.