Rzadko bo rzadko, ale raz na jakiś czas w mediach pojawia się coś o sytuacji panującej w administracji rządowej. Szkoda, że w 90% przypadków piszą o niej wtedy, gdy ktoś odkryje, że urzędnicy dostają za swoją pracę wynagrodzenie, a niekiedy (o zgrozo!) również nagrody.
Pod koniec lutego w mediach społecznościowych lekko zaszumiało po ujawnieniu przez Money.pl, że Minister Finansów ośmielił się przyznać swoim urzędnikom nagrody. I to w pierwszych dniach urzędowania! Przy tej właśnie okazji, w reakcji na dosyć zdroworozsądkowy komentarz red. Słowika z Wirtualnej Polski, na kilka ciekawych (a nawet inspirujących) spostrzeżeń pozwolił sobie były Minister Cyfryzacji, a obecnie poseł – Janusz Cieszyński.
Ciekawa jest tu zarówno zaszyta w pierwszym zdaniu samokrytyka („odwagi nie starczyło żadnemu rządowi”), ale też odkrycie kart w kwestii sposobu obchodzenia tych „patologicznych” zasad. Dodatki i nagrody jako forma obejścia systemu i być może jedyna nadzieja na ściągnięcie wyższej klasy specjalistów do pracy dla dobra wspólnego?
Wypowiedź pana posła wywołała falę komentarzy. Ja ośmieliłem się tylko poprosić o małe doprecyzowanie.
![](https://sprawnepanstwo.pl/wp-content/uploads/2024/03/image-2.png)
Na ten ostatni tweet odpowiedziałem w taki sposób:
![](https://sprawnepanstwo.pl/wp-content/uploads/2024/03/image-3.png)
ale pan poseł już się do tej wypowiedzi nie odniósł.
Realia naborów w administracji rządowej
Choć poseł Cieszyński za „dokumentnie spartaczony” uznaje chyba proces konkursowego naboru do służby cywilnej, a zatem wyłącznie na szeregowe stanowiska urzędnicze, warto tutaj krótko opisać jak się sprawy mają z przyjmowaniem wszystkich nowych ludzi do administracji rządowej. („Krótko opisać” to niestety tylko taki chwyt retoryczny, żeby nie zniechęcić do dalszej lektury. Tego nie da się tego opisać krótko, ale będę próbować).
Rekrutacja do pracy w służbie cywilnej odbywa się na otwartych i konkurencyjnych zasadach. W naborze może wziąć udział każdy, kto spełnia wymagania formalne. Propozycja pracy jest składana kandydatowi, który w naborze na dane stanowisko okazał się najlepszy. Zatrudnienie w służbie cywilnej mogą znaleźć osoby gotowe wykonywać zadania państwa w sposób zawodowy, rzetelny, bezstronny i politycznie neutralny.
https://www.gov.pl/web/sluzbacywilna/praca
Tyle teoria, bo praktyka jest nieco bardziej skomplikowana.
1. „STANOWISKA NIEBĘDĄCE WYŻSZYMI STANOWISKAMI W SŁUŻBIE CYWILNEJ”
Otwarte i konkurencyjne zasady rekrutacji (oraz jednakowe dla wszystkich, zgodnie z art. 60 Konstytucji RP) z pewnością obowiązują, co do zasady, w przypadku naborów na stanowiska szeregowe w służbie cywilnej. W Internecie dostępna jest codziennie aktualizowana baza ofert pracy w służbie cywilnej, gdzie każdy może zapoznać się z bieżącymi wakatami w ministerstwach, w urzędach centralnych, w urzędach wojewódzkich, w Krajowej Administracji Skarbowej itd. (577 ofert pracy w 263 urzędach w 145 miejscowościach wg stanu na 16.03.2024).
Większość stanowisk w administracji rządowej zostaje obsadzonych właśnie taką drogą, konkursową. To powinno uspokoić wszystkich tych, którzy podejrzewają (a czasami po prostu „wiedzą”), że pracę w urzędzie można zdobyć jedynie dzięki znajomościom. To powinno też zamknąć usta tym, którzy uważają, że po zmianach ustawowych z 2015 roku (o których za chwilę) służba cywilna de facto przestała istnieć i że w jej miejsce mamy obecnie do czynienia z upartyjnionymi strukturami państwa, rojącymi się od „Misiewiczów”, którzy, na domiar złego, zgarniają sowite wynagrodzenia i niezasłużone nagrody. Nie, tak nie jest.
Gdy mówimy o stanowiskach szeregowych, a więc od podreferendarza po naczelnika wydziału, pewną furtką dla osób, które w służbie cywilnej już pracują, jest zmiana pracy poprzez tzw. przeniesienie.
Przeniesienie urzędnika służby cywilnej oraz pracownika służby cywilnej do innego urzędu, także w innej miejscowości, na jego wniosek lub za jego zgodą, może nastąpić w każdym czasie
art. 64 ust. 1 ustawy o służbie cywilnej
Na tej podstawie dyrektorzy departamentów mogą zatrudnić całkiem sensownych ludzi, już z wcześniejszym doświadczeniem urzędniczym, w bardziej elastyczny, a mniej sformalizowany i czasochłonny sposób. Problem jednak w tym, że skądś trzeba wiedzieć o sensownym człowieku w innym urzędzie, który spełnia wymagania dla danego stanowiska i jest chętny do zmiany pracy. A skąd mają to wiedzieć dyrektorzy, naczelnicy i inni członkowie korpusu, którzy właściwie w ogóle nie są ze sobą skomunikowani, którzy nie są w jakikolwiek sposób usieciowieni? (parafrazując klasyka: Hello, silosowość, my old friend! Przypominam tutaj o moim pomyśle ekstranetu dla administracji rządowej, który przydałby się także w tym aspekcie).
2. SZEREGOWCY SPOZA SŁUŻBY CYWILNEJ (ZWANI NIEKIEDY „EKSPERTAMI”)
Poza wspomnianymi konkursami na szeregowe stanowiska w służbie cywilnej funkcjonuje też alternatywny tryb naborów do urzędów administracji rządowej, określony w ustawie o pracownikach urzędów państwowych. Dziwnym trafem w ustawie tej nie znajdujemy jednak ani jednego przepisu, który regulowałby kwestię otwartości, konkurencyjności i sprawiedliwości procesu naboru. Ani słowa o miejscu publikacji ogłoszeń, ani słowa o zasadach wyłaniania najlepszych kandydatów. Dziwnym trafem ustawa ta cieszyła się cichym uznaniem wszystkich (powtarzam: wszystkich) większości parlamentarnych po 1989 roku, gdyż żaden z dotychczasowych rządów (powtarzam: żaden) nie uznał za stosowne wnieść do Sejmu RP projektu nowelizacji przepisów pamiętających czasy gen. Jaruzelskiego.
Jaka jest skala zatrudnienia „urzędników państwowych” w administracji rządowej? Z mojego doświadczenia wynika, że niewielka, ale nie dysponuję na ten moment dokładnymi danymi. Być może pozwolę sobie wysłać wnioski o dostęp do informacji publicznej do wszystkich ministerstw i tą drogą spróbuję to ustalić. Nie twierdzę przy tym, że każdy urzędnik zatrudniony tym sposobem jest z założenia gorszy niż pozostali. Wątpliwości budzi jednak transparentność całej procedury.
3. WYŻSZE STANOWISKA W SŁUŻBIE CYWILNEJ (DYREKTORZY I ICH ZASTĘPCY)
Na koniec pozostaje do omówienia kwestia wyższych stanowisk w służbie cywilnej, a więc dyrektorów i wicedyrektorów departamentów. Tu kłania się sławetna nowelizacja ustawy z 2015 roku, kiedy to w miejsce konkursów wprowadzono powołania.
Praktyka stosowania ustawy o służbie cywilnej wskazuje na niejednokrotnie wydłużające się i nieefektywne procedury naboru, które prowadziły do opóźnień w obsadzeniu wolnych stanowisk. Zjawisko to jest szczególnie niepożądane w przypadku wyższych stanowisk w służbie cywilnej, które to stanowiska są szczególnie związane z wykonywaniem polityki rządu oraz zapewnieniem sprawnego administrowania i zarządzania kadrami.
uzasadnienie do poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o służbie cywilnej oraz niektórych innych ustaw
Wyższe stanowiska w służbie cywilnej to ok. 3% całego korpusu. Dla tej właśnie, małej, ale kluczowej grupy urzędników w 2015 roku postanowiono odejść od „wydłużającej się i nieefektywnej” procedury konkursowej na rzecz „sprawnego” powoływania osób, które spełniają określone ustawowo kryteria. Sęk w tym, że obowiązujące od 8 lat zasady są na tyle liberalne, że osoby te nie muszą zbytnio udowadniać swoich kompetencji; wystarczy, że członek kierownictwa danego urzędu to wie. I wprawdzie Szef Służby Cywilnej w 2020 roku wydał zarządzenie w sprawie standardów zarządzania zasobami ludzkimi w służbie cywilnej, w którym określił m.in. metody sprawdzania kompetencji kierowniczych, to choćby niedawna kontrola Najwyższej Izby Kontroli wykazała, że podobnie jak prawo budowlane na Podhalu, tak i w przynajmniej niektórych urzędach metody te po prostu „się nie przyjęły”.
Aktywny rekruter zamiast aktywnego kandydata?
Jeżeli ktokolwiek dobrnął do końca tego mojego „krótkiego” opisu różnych trybów naboru do urzędów administracji rządowej, warto byłoby teraz przejść do bardziej konstruktywnej kwestii ewentualnych zmian w obowiązujących zasadach. Co zrobić żeby w ministerstwach i innych urzędach centralnych pracę znajdywali najlepsi? Jak dotrzeć, a potem przekonać utalentowanych prawników, ekonomistów, informatyków i przedstawicieli innych zawodów do pracy dla Polski? Co zmienić żeby „werbunek” przebiegał sprawnie i skutecznie?
To bynajmniej nie są, a na pewno nie powinny być dylematy nudzących się kadrowych w jakimś biurze dyrektora generalnego. To palący i narastający problem III RP, rzutujący na jakość funkcjonowania całego naszego państwa.
![](https://sprawnepanstwo.pl/wp-content/uploads/2024/03/image-4.png)
![](https://sprawnepanstwo.pl/wp-content/uploads/2024/03/image-5-1024x605.png)
Nie chce być inaczej – coraz mniej osób chce zawodowo, rzetelnie, bezstronnie i politycznie neutralnie wykonywać zadania państwa.
I tym właśnie sposobem wracamy do inspirujących tweetów ex-ministra Cieszyńskiego; tych o „patologii” i „dokumentnie spartaczonych procedurach”. Oczywiście jest pewien łatwo dostępny trik, który ułatwiłby pozyskiwanie ekspertów do pracy na ważnych stanowiskach urzędniczych (niekoniecznie menedżerskich, ale także tych specjalistycznych). Trikiem tym byłoby dwu-, trzy-, a czasami może i pięciokrotne podwyższenie wynagrodzeń w służbie cywilnej. Niestety trik ten jest tyleż prosty, co mało realny w krótkim horyzoncie czasu, więc szybko pomyślmy o czymś innym.
Nie ukrywam, że spodobał mi się pomysł „szukania eksperta przez HR”, zaproponowany przez posła Cieszyńskiego. Właściwie czemu nie? Czy HR-owcy, urzędnicy, którzy z upoważnienia dyrektora generalnego szukają nowych pracowników do swoich urzędów, nie mogliby nie tylko umieszczać ogłoszenia na ogólnodostępnym portalu, ale także zachęcać zidentyfikowanych i spełniających wymagania określone w tych ogłoszeniach kandydatów do wysłania swojego CV? Bezrobocie już od wielu lat nie jest jednym z głównych problemów społecznych w Polsce. Naiwnością jest więc oczekiwanie, że skoro gdzieś tam zmieściliśmy nasze ogłoszenie, to dobry kandydat na pewno sam się znajdzie. Nie, od wielu już lat mamy do czynienia z rynkiem pracownika, a nie pracodawcy. O dobrego pracownika trzeba się postarać. Szczególnie wtedy, gdy mówimy o stanowiskach wymagających wysokich kompetencji. Może więc warto, żeby pracodawcy w administracji rządowej spojrzeli prawdzie w oczy i zmienili swoje dotychczasowe, raczej bierne podejście?
Że konkurs powinien być otwarty i konkurencyjny? Że „obywatele polscy korzystający z pełni praw publicznych mają prawo dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach”? Jasne! Nikt tego nie podważa. Ogłoszenia o konkursach nadal dostępne byłyby dla wszystkich i wszyscy mieliby prawo do ubiegania się o stanowiska w instytucjach publicznych? To, że kadrowcy dodatkowo „łowiliby” fachowców, którzy dają się złowić, nie wpływałoby na powszechność dostępu do służby publicznej. Czy już teraz niektóre urzędy nie przedstawiają swojej ofert na różnego rodzaju targach pracy i akademickich dniach kariery? Czy nie jest to jakaś forma „dyskryminacji” osób, które na tego typu wydarzeniach się nie pojawiają? To czemu nie pójść krok dalej i nie wysyłać informacji o atrakcyjnych wakatach np. za pośrednictwem popularnego serwisu LinkedIn lub jemu podobnych?
Taka aktywna forma poszukiwania pracownika mogłaby obejmować nie tylko wyższe stanowiska w służbie cywilnej, ale i te „niższe”. Wspomniany LinkedIn jest narzędziem darmowym (w pakiecie podstawowym) i coraz więcej urzędników korzysta z jego możliwości. Można by jednak wprowadzić też działania „ponadstandardowe”, wykraczające poza banalne, bądź co bądź, podsyłanie linków potencjalnym kandydatom. Mam tutaj na myśli bardziej zaawansowane formy headhuntingu, czyli pozyskiwania pracowników o rzadkich kwalifikacjach lub na wysokie stanowiska. W tym przypadku być może to wykfalifikowani i (docelowo) sowicie wynagradzani pracownicy Departamentu Służby Cywilnej w KPRM przejmowaliby to zadanie od komórki kadrowej konkretnego urzędu i dalej, różnymi sposobami próbowali dotrzeć do kandydatów na takie właśnie kluczowe stanowiska.
Służba cywilna w niespokojnych czasach
Ostatnio Brytyjska Centrala Łączności Rządowej (GCHQ) opublikowała ogłoszenie o pracę, do którego dołączono obrazek, w którym zaszyfrowana została wiadomość. Tym, dość niestandardowym zabiegiem agencja postanowiła dotrzeć do osób, które być może nie zaglądają na co dzień na portale z ogłoszeniami o wakatach w sektorze publicznym, a być może stanowią idealny materiał do pracy dla państwa. GCHQ zrobiła to, nota bene, na LinkedIn.
![](https://sprawnepanstwo.pl/wp-content/uploads/2024/03/gchq-1024x547.jpg)
Świat dryfuje w niebezpiecznym kierunku. „Koniec historii” okazał się być tylko mrzonką optymistycznie usposobionych liberalnych demokratów. A skoro od 35 lat ponownie cieszymy się niepodległością, to powinniśmy dbać o to, aby o nad jej umacnianiem konsekwentnie pracowały efektywne i elastyczne instytucje publiczne. Niech ministerstwa tworzą przepisy sprzyjające rozwojowi. Niech placówki zagraniczne skutecznie realizują nasze interesy na świecie. Niech urzędy skarbowe skutecznie ściągają podatki, aby możliwe było finansowanie naszego bezpieczeństwa.
Administracja rządowa to nie budynki i procedury. Administracja rządowa to przede wszystkim pracujący w niej członkowie korpusu służby cywilnej. To ludzie realizujący zadania państwa. Nie utyskujmy na nich, tylko róbmy wszystko żeby byli to ludzie najlepsi z najlepszych. A skoro obecne procedury rekrutowania nowych urzędników są nieskuteczne – zmieńmy je!