Dlaczego tak długo czekamy na reakcję urzędnika?

Małgorzata Ziółkowska By Małgorzata Ziółkowska
10 Min Read

Deregulacja stała się popularnym tematem w mediach. Jednak sama zmiana przepisów nie sprawi, że urzędnicy będą działać szybciej czy lepiej.

Artykuł opublikowany na łamach dodatku do Rzeczpospolitej – Tygodnika Urzędników.

Opowiadając o planowanych zmianach przepisów, jeden z publicystów powiedział, że dzięki wprowadzeniu w ramach deregulacji milczącej zgody, nie będziemy musieli czekać miesiącami na reakcję urzędnika. Problem w tym, że zasada milczącej zgody została wprowadzona już kilka lat temu, a obecne zmiany rozszerzają zakres spraw, w których będzie stosowana.

Urzędnik – negatywny bohater

Czy samo rozszerzenie zakresu zastosowania korzystnych dla obywateli rozwiązań sprawi, że już nikt nie będzie musiał czekać miesiącami na załatwienie sprawy? Czy to, jak długo obywatele muszą czekać na reakcje urzędników, zależy tylko od urzędników? W ciągu 15 lat pracy w administracji publicznej spotkałam się z wieloma systemowymi problemami, które w dużej mierze odpowiadają za przewlekłość działań urzędników. Może więc nie zawsze urzędnik jest „czarną owcą”?

Niestety, mam wrażenie, że w kontekście deregulacji o urzędnikach mówi się rzadko, a jak już, to obsadza się nas w roli negatywnych bohaterów. Z przytoczonej wypowiedzi można wyciągnąć wniosek, że to urzędnik, bez powodu, przedłuża załatwienie sprawy. Przecież mógłby działać szybciej, więc pewnie mu się nie chce. Taka już ludzka natura, że szukamy prostych odpowiedzi. Szkoda życia na pogłębioną analizę rzeczywistości. A może gdyby ten publicysta zagłębił się w realia pracy urzędników, to nie byłby już taki pewien, że sama zmiana przepisów sprawi, że urzędnicy będą działać szybciej, a co najważniejsze, lepiej? W końcu – diabeł tkwi w szczegółach.

Urzędnicy zastanawiają się co autor miał na myśli

Na to pytanie odpowiadać muszą nie tylko licealiści interpretujący wiersz na maturze, ale także urzędnicy, gdy załatwiają sprawę obywatela. Organy państwa działają na podstawie i w granicach prawa. Podjęcie przez urzędnika zgodnych z prawem działań wymaga zrozumienia przepisu stanowiącego podstawę rozstrzygnięcia. Często ustawodawca nie ułatwia nam pracy.

Przykładem może być realizacja określonego w art. 63 Konstytucji RP prawa składania petycji, wniosków i skarg do organów władzy publicznej. Tryb ich rozpatrywania został uregulowany w dziale VIII Kodeksu postępowania administracyjnego oraz w ustawie o petycjach.

Urzędnik nie powinien mieć problemów z zastosowaniem właściwego trybu działania w związku z pismem obywatela. W praktyce często tak nie jest. Definicje skargi, wniosku i petycji zawierają przykładowy katalog spraw, które są załatwiane w danym trybie. W rezultacie kwestia odróżniania skarg od wniosków i petycji stanowi istotny element szkoleń z tego obszaru, a i tak urzędnicy bardzo często konsultują się z radcami prawnymi odnośnie do ustalenia właściwej procedury.

Znajomy zatrudniony w jednym z urzędów spędza średnio pół godziny dziennie na klasyfikowaniu pism. Niedawne wejście w życie ustawy o ochronie sygnalistów nie uprościło pracy urzędników. Z uwagi na niejednoznaczność przepisów pozornie prosta sprawa może wymagać wielu godzin analiz, podjęcia dodatkowych czynności. Widocznym efektem pracy urzędnika jest często zaledwie jedno pismo, które otrzymuje obywatel. Wielu działań urzędników wynikających z niejasności przepisów nie widać, choć są niezbędne, aby załatwić sprawę zgodnie z prawem.

Wydłużanie terminów załatwiania spraw

„Co za dużo, to niezdrowo” – to powiedzenie przekazuje oczywistą prawdę, że nadmiar szkodzi. Niestety, dotyczy to także pracy urzędników. Wydłużanie terminów załatwiania spraw wynika często z nadmiernego obciążenia pracą. Ta jedna, jedyna sprawa dla obywatela, jest jedną z wielu spraw, którymi musi zająć się urzędnik. A urzędników często brakuje. I to nie dlatego, że urzędy nie chcą zatrudniać, ale dlatego, że nierzadko obywatele nie chcą w nich pracować.

Ze sprawozdania Szefa Służby Cywilnej o stanie służby cywilnej i o realizacji zadań tej służby w 2024 r. wynika, że najczęstszą przyczyną zakończenia naborów bez obsadzenia stanowiska był brak ofert kandydatów (32,9 proc.). Pewnie jedną z przyczyn takiej sytuacji są proponowane wynagrodzenia. Zgodnie ze sprawozdaniem przeciętne wynagrodzenie całkowite brutto w służbie cywilnej w 2024 r. wyniosło 11 337 zł. Jednak ze średnim wynagrodzeniem jest jak ze statystycznymi gołąbkami. Jeżeli jedna osoba je mielonego, a druga kapustę, to statystycznie jedzą gołąbki. I tak jest właśnie z przeciętnymi zarobkami w administracji rządowej. Średnia pensja może i jest przyzwoita, ale to tylko średnia. Przeciętne wynagrodzenie całkowite w ministerstwach i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wynoszące 14 528 zł zawyża średnią. Z drugiej strony przeciętne wynagrodzenie w urzędach wojewódzkich i powiatowej administracji zespolonej (np. komendy powiatowe policji, straży pożarnej) wynoszące odpowiednio 9 663 zł i 7 515 zł ją zaniża. Ponadto, jak czytamy w sprawozdaniu, dane dotyczące wynagrodzeń całkowitych obejmują wszystkie składniki wynagrodzeń, takie jak: wynagrodzenie zasadnicze, dodatki stażowe, dodatki funkcyjne, nagrody z funduszu nagród, nagrody jubileuszowe, dodatki służby cywilnej, dodatki zadaniowe, dodatki wynikające ze szczególnych uprawnień, odprawy emerytalne i rentowe oraz dodatkowe wynagrodzenie roczne (tzw. trzynastka). Wielu urzędników nie może zatem liczyć na wynagrodzenie choćby zbliżone do tego przeciętnego.

Warto przy tym pamiętać, że nierzadko wymagania stawiane kandydatom do pracy są wysokie. Aż 87,1 proc. członków korpusu służby cywilnej ma wyższe wykształcenie. Nieadekwatne do kwalifikacji i rodzaju wykonywanych zadań zarobki mogą zniechęcać obywateli do pracy dla państwa, a brak rąk do pracy wpływa negatywnie na tempo realizowania zadań.

Służba cywilna – w poszukiwaniu perspektyw

Niedobory kadrowe mogą być również wynikiem odejść doświadczonych pracowników. Dzieje się tak z uwagi na brak perspektyw rozwoju. Wyższe stanowiska w służbie cywilnej, a więc, co do zasady, te najlepiej płatne, są obsadzane na podstawie powołania. W służbie cywilnej nie obowiązują powszechne przepisy regulujące zasady awansu, a więc pozycja zawodowa urzędnika zależy od woli przełożonych. Chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że możliwość rozwoju w organizacji to jedna z istotniejszych kwestii dla wielu pracowników.

Odejście urzędnika z wieloletnim stażem stanowi wyzwanie dla urzędów. Z uwagi na ograniczone możliwości finansowe wiele z nich jest skazanych na zatrudnianie osób niedoświadczonych, których przeszkolenie zajmuje czas (a czas w administracji to również pieniądz, pieniądz podatnika). A i ze szkoleniami bywa problem, bo urzędy, zwłaszcza te mniejsze, mają w swoich budżetach zazwyczaj niewielkie środki na szkolenia. Zgodnie z cytowanym już sprawozdaniem Szefa Służby Cywilnej za ubiegły rok w urzędach powiatowej administracji zespolonej wydatki na szkolenia na osobę wyniosły 78 zł, co w porównaniu ze średnią dla całej służby cywilnej wynoszącą 505 zł jest kwotą bardzo skromną. Osobie bez doświadczenia o wiele więcej czasu zajmuje załatwienie sprawy niż ekspertowi z wieloletnim stażem. Nie sposób jednak winić nowicjusza za to, że jest nowicjuszem.

Menedżerowie administracji

Doświadczenie przydaje się również w zarządzaniu. Bez sprawnej organizacji pracy urzędów nie jest możliwe sprawne realizowanie zadań państwa. I w tym względzie pojawia się problem braku powszechnie obowiązujących przepisów dotyczących weryfikacji kompetencji kierowniczych osób zatrudnionych na stanowiskach związanych z zarządzaniem ludźmi w służbie cywilnej.

Jedną z przyczyn zwycięskiej bitwy w 1920 roku był talent dowódczy Józefa Piłsudskiego i jego oficerów. To od umiejętności organizacyjnych osób zajmujących stanowiska kierownicze zależy wiele codziennych kwestii wpływających na realizację zadań, w tym terminowość załatwiania spraw. Jednak w sytuacji braków kadrowych, niesatysfakcjonujących wynagrodzeń, nadmiernego obciążenia pracą, nawet najlepszy menedżer może nie zapewnić, że obywatel nie będzie czekał.

Nie tylko urzędnik winny

Celem tego artykułu nie jest zdjęcie winy za przewlekłe załatwianie spraw z urzędników, bo nieprawidłowości się zdarzają, a w każdym stadzie są też i czarne owce. Jednak rozmawiając o stanie naszego państwa i jakości jego instytucji powinniśmy zawsze pamiętać, że warunki pracy urzędników wpływają na efekty ich pracy. To, na jakich zasadach funkcjonuje administracja publiczna, jest skutkiem działań podejmowanych przez dotychczas rządzących polityków. Uchwalane na przestrzeni istnienia III RP przepisy doprowadziły do ukształtowania obecnej administracji rządowej. Zgodnie z art. 153 ust. 1 Konstytucji RP rolą członków korpusu służby cywilnej zatrudnionych w urzędach administracji rządowej jest wykonywanie zadań państwa w sposób zawodowy, rzetelny, bezstronny i politycznie neutralny. Rodzaj zadań określa ustawodawca, a więc politycy zasiadający w ławach parlamentu. Także uchwalane przez nich prawo określa zasady działania urzędów. Politycy mają więc realny wpływ na warunki, w jakich urzędnicy wykonują zadania państwa. Przypisywanie wyłącznej odpowiedzialności urzędnikom za opieszałość w załatwianiu spraw obywateli jest nieuprawnionym uproszczeniem. To, czy sprawa obywatela zostanie szybko załatwiona, nie zależy wyłącznie od zmian prawnych wprowadzonych w ramach deregulacji, a od sprawności działania administracji publicznej. Nasza administracja wymaga kompleksowych reform, których rozpoczęcie zależy od decyzji polityków.

Sprawne Państwo
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.