W ciągu 35 lat wolnej Polski staliśmy się 20 gospodarką świata. Pomimo widocznego wzrostu zamożności Polaków nadal duża część z nas nie korzysta z owoców rozwoju gospodarczego. Z przygotowanego przez Szlachetną Paczkę „Raportu o biedzie” wynika, że blisko 2 mln osób żyje w skrajnym ubóstwie. Czy nasze państwo zawsze właściwie wykorzystuje posiadane środki publiczne, aby poprawić sytuację własnych obywateli?
Życie na kredyt
Bogaty biedak to ktoś, kto z pozoru wygląda na zamożną osobę, bo wydaje dużo na drogie rzeczy, ale tak naprawdę ma problemy finansowe, żyje na kredyt. W ciągu ostatnich lat obywatele przyzwyczaili się do deficytu budżetowego. Również w przyszłym roku zgodnie z uchwaloną już ustawą budżetową na 2026 rok dochody budżetu państwa wyniosą 647,2 mld zł, a wydatki 918,9 mld zł. Państwo po raz kolejny planuje wydać więcej niż „zarobi”.
Kredyty, zwłaszcza te zaciągane prze państwo, powinny być inwestowane w rozwój czy poprawę jakości życia obywateli. Czy w sytuacji deficytu budżetowego zdrowy rozsądek nie powinien skłonić rządzących do przyjrzenia się temu, jak w ostatnich latach były wydawane środki publiczne? Nie tylko po to, aby szukać nieprawidłowości, ale przede wszystkim, aby skończyć z wydatkami nieodpowiadającymi zasadniczym potrzebom obywateli. Media co chwilę informują o kolejnych drogich, niedziałających toaletach czy ławkach za grube tysiące o wątpliwej funkcjonalności. Wiadomości te budzą powszechne oburzenie w dyskusjach internetowych. Instytucje państwa wydające pieniądze w imieniu obywateli mogłyby zaoszczędzić im nerwów, gdyby wydatki publiczne nie budziły wątpliwości w zakresie ich racjonalności.

Wątpliwe wydatki
Za każdym razem, gdy media donoszą o kolejnych drogich projektach finansowanych ze środków publicznych nasuwa mi się pytanie, czy pracownik publicznej instytucji, który zdecydował się za nie zapłacić znał art. 44 ust. 3 ustawy o finansach publicznych. Artykuł ten składa się zaledwie z 3 punktów. Najbardziej fundamentalny dla oceny konkretnego wydatku jest punkt 1.
Wydatki publiczne powinny być dokonywane w sposób celowy i oszczędny, z zachowaniem zasad (a) uzyskiwania najlepszych efektów z danych nakładów oraz (b) optymalnego doboru metod i środków służących osiągnięciu założonych celów.
Nie tak dawno tematem nie tylko dnia, ale i kilku dni, rozgrzewającym do czerwoności media społecznościowe była instalacja „Niebo Kielc”. Słynne „Niebo Kielc” to instalacja artystyczna stanowiąca lustro z hartowanego szkła w stalowej ramie o wymiarach dwa na dwa metry. Za wartą ponad 86 tys. zł instalację zapłaciły miejska instytucja kultury Biuro Wystaw Artystycznych (9 tys. zł) oraz Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku w ramach programu Rzeźba w przestrzeni publicznej dla Niepodległej — 2025, które ze środków przekazanych mu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego „dorzuciło” kilkadziesiąt tysięcy złotych. Cytowany przez podróże.onet.pl opis instalacji na stronie Biura Wystaw Artystycznych w Kielcach wskazuje, że
Instalacja ma zachęcić odbiorców do aktywności i kreowania odbić. Ten interaktywny element nadaje dodatkową warstwę zaangażowania widza w sztukę. Zwiedzający są aktywnymi uczestnikami tworzenia dzieła.
W zamieszczonym 7 października 2025 r. artykule Anny Gwóźdź na portalu echodnia.eu Olga Grabiwoda, dyrektor Biura Wystaw Artystycznych, które zamawiało instalację stwierdziła, że
Sztuka współczesna ma między innymi wywoływać emocje i dyskusję. Ta instalacja jest minimalistyczna i symboliczna, a symbolika, jeśli bywa niezrozumiała, może rodzić lęk i opór. To dzieło działa jak zwierciadło wspólnoty: w odbiciu widzimy emocje, frustracje, czasem brak zaufania.
Redaktorzy Kanału Zero – Hubert Kłoda i Krzysztof Pieszo – w swoim programie sprawdzili stan lustra. Z ich relacji wynika, że lustro jest już porysowane. W porysowanym lustrze trudno „kreować odbicia”. Czy można powiedzieć, że wydanie 86 tys. zł na porysowane po kilku miesiącach użytkowania lustro było wydatkiem celowym, a metody i środki służące osiągnięciu założonych celów optymalne? Czy my, podatnicy, za kwotę 86 tys. zł uzyskaliśmy najlepsze efekty? Może lepiej byłoby dla budżetu państwa i spokoju ducha podatników, gdyby taki projekt nie powstał? Chyba niebo nie tylko nad Kielcami nie zawaliłoby się, gdyby te pieniądze nie zostały wydane.
Oszczędności to zysk
W artykule opublikowanym na portalu SuperExpressu przytoczono wypowiedź autora projektu, Marka Cecuły, dla Radia Eska. Powiedział, że:
Każda rzeźba coś kosztuje. Pierwsza rzecz pieniądze nie są lokalne. To są pieniądze z Ministerstwa Kultury, który był przeznaczony na taką rzecz. Orońsko jako Centrum Rzeźby Polskiej uznało, że to jest rzeźba wartościowa i przyznała tej pracy tą dotację.
Budżet państwa to, w dużym uproszczeniu, garderoba z wieloma półkami, na różne cele. Jeżeli wyjmiemy środki zgromadzone na jednej półce, to generalnie mamy mniej pieniędzy w całej garderobie. Jeżeli jednak na jakieś półce te środki pozostaną, to w całym budżecie będziemy mieć oszczędności. Fakt, że Ministerstwo Kultury przeznaczyło pieniądze na program „Rzeźba w przestrzeni publicznej dla Niepodległej — 2025″ nie oznaczało, że te pieniądze musiały być wydane na jakąkolwiek rzeźbę. Niewydane środki publiczne nie przepadają, a wracają do budżetu. Tak jak w naszej garderobie ubrania można układać na różnych półkach, tak w określonych sytuacjach ustawa o finansach publicznych pozwala na przesunięcia środków. Mechanizm ten, służący elastycznemu wykonywaniu budżetu, może mieć zastosowaniem pod warunkiem, że w budżecie… są wolne środki.
Tak jak każda pracująca osoba nie ma obowiązku wydania wszystkich zarobionych pieniędzy, tak samo nasze państwo nie ma obowiązku wydawania każdej publicznej złotówki. Niestety słowa artysty odzwierciedlają dość powszechne zjawisko występujące w instytucjach publicznych, a polegające na wydawaniu w danym roku wszystkiego, co się ma. Tylko dlatego, że pieniądze są. A przecież w przyszłym roku może ich nie być. Instalacja „Niebo Kielc” wywołało niezrozumienie i opór wielu Polaków, gdyż – w przeciwieństwie do samego dzieła – jego cena wcale nie była symboliczna.
Rozrzutność szkodzi
Nie chodzi tu o jedną tylko kontrowersyjną instalację w Kielcach albo o jedną tylko ławkę w Krakowie. Takich „przepłaconych prezentów” jest w Polsce tysiące, a każdy z nich o wiele za drogi. W tym roku, już po raz drugi, w jednym raporcie opisał to Warsaw Enterprise Institute. „Czarna Księga” to publikacji koncentrującej się na marnotrawstwie pieniędzy publicznych w przeróżnych aspektach i działaniach.

Oszczędne dysponowanie środkami publicznymi przez instytucje państwa różnych szczebli to nie tylko wymóg ustawowy, ale zwykła przyzwoitość. Zwłaszcza w czasach problemów finansowych polskich szpitali, zmuszających je do zamykania oddziałów. Podstawową funkcją państwa jest zapewnienie swoim obywatelom bezpieczeństwa. Jeżeli państwo nie działa, to najczęściej cierpią najsłabsi. Czy jest nam potrzebne państwo, które nie działa sprawnie? Czy sprawnie działającym państwem jest takie, które nie ma pieniędzy na zabezpieczenie pomocy medycznej dla obywateli, a jednocześnie wydaje dziesiątki tysięcy złotych na rzeczy nie służące realizacji podstawowych potrzeb mieszkańców?
Na początku grudnia Najwyższa Izba Kontroli opublikowała informację o wynikach kontroli Wykorzystanie środków Rządowego Funduszu Rozwoju Mieszkalnictwa. Z ustaleń NIK wynika, że
W latach 2021-2024 poza ustawą budżetową z Rządowego Funduszu Rozwoju Mieszkalnictwa wydatkowano blisko 3,5 mld zł. (…) W latach 2021-2024 (do końca lipca) wybudowano 2143 mieszkania, tj. 4,4% z ok. 48,5 tys. przewidzianych do realizacji do 2031 roku. Fundusz wykorzystywany był głównie do tworzenia struktur organizacyjnych spółek – Społecznych Inicjatyw Mieszkaniowych (SIM), gdzie stanowiska były obsadzane w nietransparentny sposób.
Niemal w połowie kontrolowanych SIM stwierdzono nieprawidłowości w gospodarowaniu mieniem. Polegały one na niegospodarnym i naruszającym prawo wydatkowaniu środków z Funduszu w łącznej kwocie 8,1 mln zł.
Przypadek Funduszu Rozwoju Mieszkalnictwa to kolejny dowód, że nie zawsze środki pochodzące z naszych podatków są wydawane zgodnie ze szczytnymi założeniami.
Wspomniani dziennikarze Kanału Zero – w cyklu „Festiwal przewalania pieniędzy” – pokazali dotąd jak rozrzutnie władze Wrocławia, Kielc i Krakowa wydawały publiczne pieniądze. Powtarzające się doniesienia medialne o wątpliwych pod względem użyteczności inwestycjach lokalnych, w tym wydatkach z budżetów obywatelskich, nie sprowokowały debaty publicznej o konieczności wprowadzenia zmian prawnych ograniczających marnotrawstwo pieniędzy podatników. Sądząc po licznych komentarzach pod każdym z tych filmów można być jednak pewnym, że ich program będzie miał wiele kolejnych odcinków.
Lekarstwo na biedę
Margaret Thatcher powiedziała kiedyś, że:
Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy.
Rząd i inni decydenci jedynie dysponują środkami publicznymi, na które składają się obywatele. Budżet samorządowy czy budżet państwa to pieniądze, które pochodzą z kieszeni wszystkich podatników. Politycy i urzędnicy przychodzą i odchodzą, a dług publiczny ciąży na nas i przyszłych pokoleniach. Dlatego tak ważne jest, aby ludzie którzy dysponują naszymi wspólnymi pieniędzmi mieli odpowiednie kwalifikacje. Ich decyzje powinny przyczyniać się do rozwoju państwa, a żadna złotówka nie może być lekkomyślnie zmarnowana. Dopóki tak się nie stanie to nadal my-obywatele i my-pacjenci, będziemy czekać w kolejce do lekarza, czytając o Polsce będącej 20 gospodarką świata.
