Będąc członkiem korpusu służby cywilnej łatwo popaść w pułapkę nadmiernego uproszczenia rzeczywistości. „Skoro ja sam jestem w korpusie, moi koledzy i koleżanki też, i skoro korpus ten działa w administracji rządowej z mocy Konstytucji RP, to znaczy, że administracja rządowa to służba cywilna. Proste!”.
W przekonaniu tym utwierdza nas co roku Szef Służby Cywilnej publikując swoje sprawozdanie o stanie służby cywilnej i o realizacji zadań tej służby, w którym to „służba cywilna” odmieniana jest przez wszystkie przypadki i analizowana pod wieloma kątami. Za Szefem Służby Cywilnej podążamy i my, Fundacja Sprawne Państwo, analizując dane dotyczące jej stanu na poziomie bardziej szczegółowym niż w oficjalnym sprawozdaniu (tak przy okazji: już niedługo pierwsze analizy zbiorcze, a codziennie polecamy „pigułki wiedzy” o konkretnych urzędach, które publikujemy na naszych mediach społecznościowych).
Tymczasem… Rzeczywistość administracji rządowej jest o wiele bardziej złożona.
Jakiś czas temu poprosiłem Ministerstwo Finansów o przesłanie mi kwartalnych sprawozdań Rb-70 o zatrudnieniu i wynagrodzeniach w ministerstwach i w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów za drugi kwartał tego roku. Dane otrzymałem i choć otrzymałem je w postaci nie do końca takiej, o którą prosiłem, to i na tej podstawie można wyciągnąć pewne wnioski. Najważniejszy dotyczy struktury zatrudnienia w ministerstwach i KRPM – ile jest w „mózgu państwa” służby cywilnej (zawodowej, rzetelnej, bezstronnej i politycznie neutralnej), a ile innych pracowników?

Dwa ważne zastrzeżenia:
- 1. Dane te należy traktować poglądowo, gdyż te dotyczące liczebności członków korpusu służby cywilnej zaczerpnąłem z danych przekazanych mi przez KPRM za 2024 rok, a dane dotyczące zatrudnienia ogółem odnoszą się do pierwszego półrocza tego roku. Na pewno zatem konkretne liczby pracowników poszczególnych urzędów różnią się nieznacznie, ale na pewno nie są to różnice na tyle istotne, aby miarodajność tego zestawienia była przesadnie kontrowersyjna.
- 2. Nie wiem dlaczego, ale w danych przesłanych mi przez MF figuruje „ministerstwo ds. Unii Europejskiej”. Przyjmuję, że mowa tu o tzw. pionie europejskim w KPRM, stąd liczbę pracowników tego (nieistniejącego przecież) ministerstwa dodałem do Kancelarii Premiera.
Wnioski?
- 1. Około 25% wszystkich pracowników ministerstw to osoby spoza korpusu służby cywilnej. W tym gronie są m.in. osoby nieobjęte mnożnikowymi systemami wynagrodzeń, osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe (tzw. „R-ki”), funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej oraz żołnierze zawodowi i funkcjonariusze. R-ki – tj. ministrowie i wiceministrowie – to w tym przypadku margines, to łącznie około 100 osób, które nie robią tu wielkiej różnicy. Funkcjonariusze Celno-Skarbowi to ważna część osób zatrudnionych w samym MF (ok. 10%), ale zapewne niewystępująca w innych resortach.
- 2. W MON-ie służba cywilna przyjęła się w ograniczonym stopniu (43% ogółu pracowników resortu). W tym przypadku królują z pewnością żołnierze zawodowi. Czy fakt bycia żołnierzem pomaga, czy przeszkadza w realizowaniu cywilnych zadań państwa w podlegającym cywilnemu zwierzchnictwo ministerstwie? Mam nadzieję kiedyś poznać odpowiedź na to pytanie.
- 3. Rozwiązane już Ministerstwo Przemysłu również w większości składało się z osób spoza korpusu, co pokazuje jak karkołomnym (i ostatecznie nieudanym) krokiem było utworzenie tego resortu poza Warszawą.
- 4. Okazuje się, że najbliżej ideału jeśli idzie o strukturę zatrudnienia w resortach jest Ministerstwo Zdrowia (95% załogi to członkowie korpusu) oraz KPRM oraz Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej (94%). Co ciekawe, ministerstwa te są odpowiednio na piętnastej, pierwszej i trzeciej pozycji pod względem Przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia całkowitego w 2024 roku.
Dodatkowo warto odnotować, że zatrudnienie w ministerstwach i KPRM według planu w I półroczu br. wyniosło 21 090 etatów, a przeciętne wykonanie tego – 18 313 etatów. Plan został zatem wykonany w 87%. Jaka jest przyczyna tak dużego niewykonania? Czy niekonkurencyjne płace w nawet najbardziej prestiżowych urzędach polskiej administracji? A może dyrektorzy generalni świadomie nie uzupełniają wakujących stanowisk w swoich urzędach, aby z nieco większą swobodą kształtować politykę kadrowo-płacową? A może powód jest jeszcze inny?
